Komentarz do dokumentu: Zasady etyki lekarskiej (Orzeczenia)
Autor: Barbara Grabowska    Data dodania: 2008-07-23 10:47:23

Przedmiotem rozpoznawanej sprawy była skarga konstytucyjna złożona przez Zofię Sz., w której wnosiła o stwierdzenie niezgodności przepisów ustawy o izbach lekarskich dookreślonych przez art. 52 ust. 2 Kodeksu etyki lekarskiej w związku z treścią przyrzeczenia lekarskiego, w zakresie, w jakim przepisy te ograniczają konstytucyjną zasadę wolności słowa i prawa do krytyki.

Pierwszym problemem, nad którym pochylił się Trybunał była kwestia dopuszczalności kontroli korporacyjnych norm deontologicznych. Zdaniem TK poza zakresem merytorycznej kontroli pozostaje wskazany w skardze konstytucyjnej fragment przyrzeczenia lekarskiego, ze względu fakt, iż nie stanowi ono integralnego fragmentu Kodeksu etyki lekarskiej oraz ponieważ na żadnym etapie postępowania w sprawie skarżącej nie był natomiast podejmowany problem sprzeczności jej postępowania z treścią przyrzeczenia lekarskiego.

Trybunał rozpoczął analizę art. 52 KEL od wnikliwej wykładni literalnej słów-kluczy niniejszego przepisu: „dyskredytować” oraz „krytykować”, wynikiem czego jest stwierdzenie, że ich zakresy znaczeniowe krzyżują się, ale nie pokrywają. Na tej podstawie uznał, że art. 52 KEL sankcjonuje publiczne dyskredytowanie innego lekarza, tzn. wyłącznie krytykę wygłoszoną publicznie i nieprawdziwą, bądź też prawdziwą, ale nieadekwatną co do formy lub treści w stosunku do krytykowanego postępowania innego lekarza oraz niepowiązaną z ochroną interesu publicznego. Stwierdził przy tym, że wykładnia proponowana przez sądy lekarskiej jest znacznie szersza niż ta zaprezentowana powyżej, z uwagi na fakt, że „publiczne dyskredytowanie” rozumiane jest jako każda publiczna krytyka; nie bada się przy tym powodów (motywów) jej wygłoszenia, ani też – co w sprawie wydaje się zasadnicze – prawdziwości stawianych zarzutów.

Najważniejszym aspektem komentowanego orzeczenia jest konflikt wartości, który skarżony przepis próbuje rozstrzygnąć. Mamy bowiem, w przypadku niniejszej sprawy, do czynienia z przeciwstawieniem wolności słowa lekarza oraz dobrym imieniem drugiego lekarza. Dodatkowo w tle tego starcia, widnieje dobro pacjenta. Trybunał zwrócił uwagę, że wolność słowa ma szczególne znaczenie dla kształtowania się postaw i opinii w sprawach budzących publiczne zainteresowanie i zatroskanie, do których z całą pewnością zaliczyć należy problematykę ochrony zdrowia i funkcjonowania służby zdrowia, głównie w zakresie, w jakim dotykają kwestii istotnych dla bezpieczeństwa pacjentów. Właśnie to specyficzne tło (dobro pacjenta) momentami wydaje się być elementem pierwszoplanowym rysującego się pejzażu walki i to ono będzie w znacznej mierze ważyło na rozstrzygnięciu tego konfliktu w konkretnych sytuacjach, czasami nawet warunkując jego wynik.

TK podkreślił, że dopuszczalne w przypadku wolności słowa, jego ograniczenie musi spełniać warunki wyrażonego w art. 31 ust. 3 Konstytucji a doprecyzowanego przez orzecznictwo TK testu proporcjonalności. Interesująca jest kwestia spełnienia wymogu zachowania formy ustawowej. Trybunał w uzasadnieniu stwierdził bowiem, że „przekazanie upoważnienia do ingerencji w pewne konstytucyjne wolności osób wykonujących zawód zaufania publicznego samorządom zawodowym może być w określonych warunkach uzasadnione, a nawet uznane za zgodne z potrzebami „należytego wykonywania” zawodów reglamentowanych.” Słusznie zaznaczył jednak, że „upoważnienie to nie może jednak mieć charakteru blankietowego.” Zdaniem Trybunału „uznając szczególną rolę aktów deontologicznych korporacji zawodowych, można (…) stwierdzić, że wymóg ustawowej podstawy ograniczenia, przynajmniej w szerokim znaczeniu, został zachowany.”

Rozważając wymóg konieczności, TK nie zgodził się ze stwierdzeniem, że „wystarczającym powodem uzasadniającym tę szczególną regulację może być ochrona godności i dobrego imienia innego (krytykowanego) lekarza”. Zwrócił uwagę na występujące w tym przypadku zagrożenia, jakimi są, z jednej strony - ryzyko chilling effect („efektu mrożącego”) restryktywnych regulacji ograniczających prawo do krytyki, z drugiej zaś – możliwy wpływ liberalizacji zasad tej krytyki na stosunek społeczeństwa do służby zdrowia, (co zostało przez TK trafnie uznane za „efekt mrożący” w sferze zaufania i wiary potencjalnych pacjentów w powodzenie postępowania terapeutycznego). Podkreślił, że nie można utożsamiać krytyki i zaufania do konkretnego lekarza z krytyką i zaufaniem do zawodu jako całości, dodając, że zaufanie do konkretnego lekarza musi mieć swoje obiektywne podstawy, a wobec ich naruszania nie można stosować techniki przemilczania.

Konsekwencją powyższego jest uznanie przez TK, że „wykładnia (…), wedle której sąd orzekający w sprawie deliktu zawodowego na podstawie art. 52 ust. 2 KEL nie bada prawdziwości twierdzeń obwinionego oraz celu, w jakim upublicznił on informacje o wadliwym postępowaniu innego lekarza, należy uznać za niezgodną z wymaganiem „konieczności” ograniczenia, o którym mowa w art. 31 ust. 3 Konstytucji”.

O wysokim poziomie niniejszego orzeczenia przemawia zwrócenie przez Trybunał uwagi, że, sytuacja odwrotna, czyli „dopuszczenie w tych warunkach nieograniczonej krytyki, której zasadność miałaby być weryfikowana wyłącznie ex post, w postępowaniu przed sądem” byłaby równie niekorzystna, bowiem „prowadziłoby (to) do skutków społecznie szkodliwych zarówno w wymiarze powszechnym, jak i indywidualnym.”

Komentowane orzeczenie wydaje się być istotne zarówno ze względu na poruszone w nim elementy formalne sprawy, jak również ciekawe i właściwe moim zdaniem rozstrzygnięcie merytoryczne. W pisemnym jego uzasadnieniu przedstawione zostały najważniejsze jego aspekty przy ciekawym przedstawieniu i zarysowaniu „ścieżek myślenia”, jakimi podążali sędziowie TK. Co jednak najważniejsze, niniejszy wyrok wydaje się być kluczowy oraz precedensowy w orzecznictwie sądów polskich z punktu widzenia wolności słowa w ramach samorządu zawodowego.


Barbara Grabowska, studentka III roku prawa na WPiA Uniwersytetu Warszawskiego