Komentarz do dokumentu: Zasady etyki lekarskiej (Orzeczenia)
Autor: Natalia Zawadzka i Bartosz Rodak Data dodania: 2008-07-23 10:42:56
„Swoboda wypowiedzi jest jedną z głównych podstaw demokratycznego społeczeństwa, wartością jego rozwoju i samorealizacji jednostki” . To zdanie, z klasycznego już orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, powinno przyświecać wszystkim organom zajmującym się kwestią wolności słowa i jej granic.
Zapewne kierował się nim również Trybunał Konstytucyjny, wydając orzeczenie w sprawie skargi konstytucyjnej Zofii Szychowskiej. Trybunał orzekł, że „norma dekodowana z art. 52 ust. 2 KEL (…) jest obarczona wadliwością konstytucyjną” „w zakresie, w jakim zakazuje zgodnych z prawdą i uzasadnionych ochroną interesu publicznego wypowiedzi publicznych na temat działalności zawodowej innego lekarza” . Naszym zdaniem, należy zastanowić się, czy zakwestionowany przepis nie powinien być w całości uznany za niekonstytucyjny, gdyż nałożone przezeń ograniczenie wydaje się nie spełniać konstytucyjnego wymogu konieczności.
Z punktu widzenia debaty na temat zagadnień publicznie ważnych, takich jak zdrowie publiczne, konieczne jest umożliwienie dostarczania pełnej informacji o kwalifikacjach danego lekarza, usługach medycznych i o tym, jak z nich najlepiej korzystać. Takie wymagania zawierają zarówno przedstawiony przez WHO Model Deklaracji Praw Pacjenta, jak i Kodeks Etyki Lekarskiej. Zostaną one spełnione jedynie wtedy, gdy chory będzie miał prawo swobodnie skonsultować się oraz usłyszeć zdanie innego lekarza na temat umiejętności kolegi. Korzystający z usług zdrowotnych sam potrafi podjąć decyzję, czy medyk, którego kompetencje podważono, jest godzien zaufania.
TK słusznie zauważył, że prawa pacjenta do właściwej opieki zdrowotnej oraz do informacji mogą być przestrzegane jedynie wtedy, gdy lekarze mają możliwość publicznego oceniania swojej pracy oraz wzajemnej krytyki, spełniającej wymagania rzetelności i dobrej wiary. Skład orzekający uznał jednak, że krytyka ta musi spełniać wymóg prawdziwości, co w świetle ustalonego orzecznictwa ETPCz wydaje się obarczone zasadniczym błędem, jako że zdania ocenne (np. opinie o pracy) nie powinny podlegać badaniu pod kątem prawdziwości. Trybunał strasburski uznał wręcz, że samo poddanie sądów ocennych takiej ocenie stanowi naruszenie swobody wypowiedzi.
Również w przytoczonych przez Trybunał Konstytucyjny kodeksach etyki zawodowej nie ma mowy o „prawdziwości” sądu, jedynie o „obiektywizmie i rzeczowości”, „bezstronności”, „sprawiedliwej ocenie”. Dlatego postawiony przez orzekający w niniejszej sprawie skład próg „prawdziwości” wydaje się zbyt wysoki i nie jest „konieczny w demokratycznym społeczeństwie”, jego „efekty nie pozostają w proporcji do nałożonych na obywatela ciężarów lub ograniczeń”.
Ponadto opinie lekarskie, mimo że medycyna wydaje się obecnie dość precyzyjna, wciąż jeszcze mogą być bardzo rozbieżne. Wiele kwestii, na przykład na temat konieczności przeprowadzenia takiego czy innego zabiegu, pozostaje spornych. Dlatego trudno jest całkowicie obiektywnie orzec, który z lekarzy „mówi prawdę” – jedynym miernikiem jest, niestety, zdrowie pacjenta.
Poza tym, w opinii społecznej samorządy niejednokrotnie mają na uwadze własne, wewnętrzne interesy, dlatego rozwiązywanie konfliktów „za zamkniętymi drzwiami” budzi często nieufność pacjentów. Publiczne mówienie wprost o sprawach trudnych dla środowiska lekarskiego likwidowałoby zjawisko nazwane przez TK „efektem mrożącym”.
Zgodnie z orzecznictwem ETPCz termin „konieczny” zakłada istnienie „pilnej społecznej potrzeby”. W powyższym kontekście wydaje się, że w polskim społeczeństwie nie istnieją takie wymagania, które uzasadniałyby ograniczenia wynikające z art. 52 KEL. Wręcz przeciwnie – cierpimy wciąż na deficyt swobody wypowiedzi, szczególnie jeśli chodzi o informacje i poglądy nawet „oburzające, wprowadzające niepokój w państwie lub jakiejś grupie społeczeństwa”.
Zgodnie ze słowami George’a Orwella, „jeśli wolność słowa w ogóle coś oznacza, to oznacza prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. W demokratycznym społeczeństwie tylko bardzo wyjątkowo można to prawo ograniczać, pamiętając przy tym o otwartości na cudze poglądy i oceny oraz tolerancji dla nich. W omawianym przypadku dyskusyjne wydaje się, czy nakładane ramy w ogóle są potrzebne.
Natalia Zawadzka i Bartosz Rodak, studenci IV roku prawa na WPiA Uniwersytetu Łódzkiego