Sąd Najwyższy rozpatrywał skargi kasacyjne złożone przez prokuratora oraz pełnomocników oskarżycieli posiłkowych w sprawie, w której oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci lekarz został przez sądy pierwszej i drugiej instancji, w powtarzanych kilkakrotnie w wyniku apelacji postępowaniach, uniewinniony.
Sprawa dotyczyła sytuacji, w której lekarz sprawujący opiekę nad ciężarną kobietą będącą w 39. tygodniu ciąży, odczuwającą dolegliwości mogące świadczyć o niebezpieczeństwie grożącym jej nienarodzonemu dziecku, w nieodpowiedni sposób zdiagnozował stan płodu oraz nie wykonał dodatkowych badań. Na podstawie tej diagnozy nie znalazł podstaw do stwierdzenia konieczności wykonania zabiegu cesarskiego cięcia. Odesłana do domu kobieta kilkanaście godzin później urodziła martwe dziecko.
Prokuratura oskarżyła lekarza o popełnienie czynu z art. 155 Kodeksu karnego, czyli nieumyślnego spowodowania śmierci człowieka, od którego to zarzutu kilkakrotnie uniewinniały lekarza kolejne sądy. Na mocy wyroku Sądu Najwyższego sprawa wróciła jednak do ponownego rozpoznania w sądzie pierwszej instancji.
W wyroku tym i całej sprawie na uwagę zasługują moim zdaniem dwie zasadnicze kwestie. Po pierwsze rozważania dotyczą istnienia po stronie lekarza szczególnego obowiązku zapobiegnięcia skutkowi, co stanowi warunek konieczny odpowiedzialności karnej za przestępstwo skutkowe przez zaniechanie. Drugą kwestią jest zaś zakres ochrony prawnej wynikającej z art. 155 Kodeksu karnego, co sprowadza się do rozstrzygnięcia, w którym momencie następuje granica pomiędzy dzieckiem poczętym a człowiekiem.
Sąd Najwyższy wypowiedział się zatem w bardzo istotnych kwestiach, które moim zdaniem mają szczególnie znaczenie w kontekście rozumienia pewnych podstawowych instytucji prawa karnego w odniesieniu do zachowań lekarzy w zakresie ich opieki nad kobietami ciężarnymi w ostatniej fazie ciąży.
Wydaje się bezdyskusyjnym fakt, że na lekarzu, który podejmuje się jakichkolwiek działań w stosunku do jakiegokolwiek pacjenta, ciąży szczególny obowiązek zapobiegnięcia skutkowi w postaci śmierci tego pacjenta. Niedopuszczalnym wydaje się uznanie, że ten obowiązek ustaje w przypadku zwolnienia takiego pacjenta do domu w przypadku, gdy w czasie sprawowania nad nim opieki skutek ten był możliwy do zapobiegnięcia przez lekarza. Oczywiście dotyczy to w sposób szczególny sytuacji, w której pacjent skarży się na określone dolegliwości, ich podłoże jest możliwe do wyjaśnienia poprzez odpowiednie procedury diagnostyczne oraz istnieją odpowiednie środki do tego, aby te dolegliwości nie spowodowały negatywnych dla pacjenta skutków, w tym śmiertelnego. Sąd Najwyższy powołuje się w swoich rozważaniach na ustawę o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Moim zdaniem istotne znaczenie ma w tej sytuacji także Kodeks Etyki Lekarskiej, mimo faktu, że nie jest on aktem prawnym sensu stricto. Uważam za słuszne przyjęcie poglądu, że ten szczególny obowiązek ciążył na lekarzu niejako z samego tylko faktu, że jest lekarzem.
Należy jednak pamiętać, że w tej sprawie pacjentem było de facto nienarodzone dziecko. Kodeks karny posługuje się trzema określeniami dotyczącymi jednostki ludzkiej w zależności od fazy jej rozwoju. Tymi pojęciami są: dziecko poczęte, dziecko (w okresie porodu) oraz człowiek. W omawianym wyroku Sąd Najwyższy zdaje się uważać za oczywiste to, że dziecko poczęte, które osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem matki, co niewątpliwie w 39. tygodniu ciąży ma miejsce, jest już człowiekiem, co sprawia, że podlega ochronie karnej w związku z treścią art. 155 Kodeksu karnego, który wszak mówi o spowodowaniu śmierci człowieka.
Nie podejmuję się rozstrzygać tej kwestii, ale zalecam pewną ostrożność w przyjmowaniu oczywistości tego stwierdzenia Sądu Najwyższego. Mimo, że w orzecznictwie Sądu Najwyższego pogląd ten wydaje się być ugruntowany, byłabym ostrożna w zakresie przyjmowania oczywistości tego, że fakt osiągnięcia przez dziecko poczęte zdolności do samodzielnego życia poza organizmem matki stanowi swoistą granicę pomiędzy dzieckiem poczętym a człowiekiem. Jest to szczególnie istotne przy rozstrzyganiu o granicy pomiędzy dzieckiem poczętym a dzieckiem, która to okoliczność jest wszak okolicznością konieczną do ustalenia w kontekście odpowiedzialności karnej matki za dzieciobójstwo (art. 149 Kodeksu karnego).
W medycynie istnieje kilka kryteriów, według których dziecko poczęte uznać należy za dziecko w rozumieniu art. 149 Kodeksu karnego. Jednym z nich jest przyjmowane tu na potrzeby art. 155 Kodeksu karnego kryterium rozwojowe, które jest w doktrynie w kontekście odpowiedzialności matki za dzieciobójstwo niemal całkowicie odrzucane. Niemniej pojawia się tu bardzo ciekawa sytuacja stanowiąca przyczynek do dalszej dyskusji. Na podstawie faktu odrzucenia tego kryterium oraz oczywistości stwierdzeń Sądu Najwyższego można bowiem uznać, że dziecko poczęte po osiągnięciu zdolności do samodzielnego życia poza organizmem matki staje się człowiekiem, mimo, że osiągnięcie tej zdolności nie czyni go jeszcze dzieckiem w rozumieniu art. 149 Kodeksu karnego. To zaś sprawia, że „dziecko”, jako faza rozwoju może być w szczególnych przypadkach pominięta. Można uznać, że dzieje się tak w przypadku, gdy poród nie następuje w sposób naturalny.
Kwestia ustalenia, czy mamy do czynienia z dzieckiem poczętym, dzieckiem (w okresie porodu) czy też człowiekiem jest często kluczowe dla prawidłowej kwalifikacji prawnej czynu.
Wydaje mi się oczywiste, że lekarz nie mógł w tej sytuacji odpowiadać za tak zwane uszkodzenie prenatalne (art. 157a Kodeksu karnego). Argumentem Sądu Najwyższego przeciwko takiej kwalifikacji była konieczność umyślnego działania jako podstawy odpowiedzialności za to przestępstwo. Występuje tu jednak jeszcze jeden istotny powód przemawiający przeciwko tej kwalifikacji – przestępstwo to nie obejmuje swym zakresem skutku śmiertelnego opisanego w nim działania.
Jestem zdania, że wyrok ten ma ogromne znaczenie dla rozstrzygania podobnych spraw. Sąd Najwyższy w żaden sposób bowiem nie podważył słuszności zastosowania kwalifikacji czynu na podstawie art. 155 Kodeksu karnego twierdząc z całą mocą, że lekarz swym działaniem znamiona opisane w tym przepisie wypełnił. To daje podstawę do stawiania w takich sytuacjach lekarzom zarzutów nieumyślnego spowodowania śmierci bez narażania się na to, że w postępowaniu kasacyjnym kwalifikacja taka zostanie uznana za niesłuszną. W sposób istotny zatem może to rozszerzyć zakres odpowiedzialności lekarzy, którzy w takich sytuacjach mogą wszak być poddani odpowiedzialności zawodowej (na podstawie ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty) bądź cywilnej (roszczenie o odszkodowanie z tytułu błędu w sztuce medycznej).
Jest to ważne również w kontekście odpowiedzialności za przestępstwo z art. 160 Kodeksu karnego, czyli narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Działania lekarza w podobnych sprawach nie muszą bowiem kończyć się śmiercią dziecka.
Karolina Więckiewicz
doktorantka WPiA