Orzeczenie: Koch v. Niemcy

Wydano: 2012-07-19
Sygnatura: 497/09
Wydał: Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu
Rodzaj orzeczenia: Prawo do prywatności
Rodzaj prawa: międzynarodowe

Jak dać diabłu ogarek i nie poparzyć palców. Orzeczenie Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu w sprawie Koch v. Niemcy (skarga nr 497/09) z 19 lipca 2012 r.

Przedmiotowy wyrok jest kolejnym orzeczeniem Trybunału w Strasburgu, które zapadło w sprawie dotyczącej wyboru momentu i sposobu zakończenia życia człowieka. Jest kolejnym wyrokiem, w którym Trybunał umiejętnie uniknął odpowiedzi na pytanie, czy wspomagane samobójstwo osoby nieuleczalnie chorej niezdolnej do samodzielnego odebrania sobie życia wchodzi w zakres jej praw podmiotowych

Mając na uwadze stan faktyczny niniejszej sprawy oraz poprzednie orzeczenia Trybunału związane z decyzjami końca życia (Sanels Sanels v. Hiszpania, Pretty v. UK czy Haas v. Szwajcaria), wydawać by się mogło, iż wyrok będzie jednoznaczny – Trybunał uzna skargę za niedopuszczalną, a jeśli w ogóle odniesie się do meritum – stwierdzi brak naruszenia Konwencji. Skład sędziowski jednak w sposób zadziwiający pozwolił skarżącemu formalnie sprawę wygrać, ale tak naprawdę nie dał mu szansy na uzyskanie żadnej wiążącej interpretacji przepisów międzynarodowych, która miałaby wpływ na późniejsze orzecznictwo sądów narodowych w analogicznych sprawach, w tym także sądów niemieckich w późniejszych postępowaniach skarżącego.

Zacznijmy jednak do stanu faktycznego, który choć dość prosty, jest bardzo istotny dla analizy zapadłego wyroku, tym bardziej że w dużym stopniu jest zbieżny ze stanami faktycznymi w sprawach Sanles i Haas.

Żona pana Kocha, B.K., w wyniku upadku na progu własnego domu została czterokończynowo sparaliżowana, oddychała za pomocą respiratora i była całkowicie zależna od pomocy osób trzecich. Nie była jednak umierająca – lekarze przewidywali, że może w takim stanie przeżyć kolejne piętnaście lat. B. K. jednak bardzo źle psychicznie znosiła swój stan. Wyrażała pragnienie popełnienia samobójstwa przy pomocy męża, co uznawała za jedyny godny sposób zakończenia swojego życia.

Dwa lata po wypadku B.K. zwróciła się do Federalnego Urzędu ds. Leków i Produktów Medycznych (zwany dalej Urzędem) o zgodę na wystawienie jej recepty na 15 gramów pentobarbituranu sodu, co umożliwiłoby jej popełnienie samobójstwa we własnym domu. Zgodnie z niemieckim prawem narkotykowym substancja ta może być bowiem wydana jedynie na receptę pod warunkiem uzyskania zgody niniejszego Urzędu. Niemieckie prawo karne co prawda nie sankcjonuje pomocnictwa w samobójstwie innej osoby, jeśli jednak to samobójstwo polega na zażyciu środka narkotycznego, którym obrót jest zabroniony, osoba, która dostarczyła samobójcy taki środek, może zostać skazana za ten czyn na podstawie prawa narkotykowego, niezależnie od faktu i ewentualnego skutku jego zażycia.
Urząd odmówił zgody na wystawienie takiej recepty, wskazując, iż zgodnie z prawem niemieckim mógłby udzielić zezwolenia jedynie w przypadku, gdyby celem prośby było podjęcie działań ratujących albo podtrzymujących życie, a nie chęć jego zakończenia.

Małżonkowie Koch złożyli odwołanie od tej decyzji administracyjnej. Jeszcze przed jego rozpatrzeniem skarżący zawiózł żonę do Zurichu, gdzie zmarła, popełniwszy samobójstwo przy pomocy organizacji Dignitas. Miesiąc później Urząd podtrzymał swoją decyzję, przy czym w odniesieniu do odwołania pana Kocha Urząd wskazał, że nie miał on uprawnień do jego wniesienia, gdyż żadne jego prawa nie zostały naruszone, a tym samym nie był on stroną przedmiotowego postępowania administracyjnego.

Stanowisko to podtrzymał sąd administracyjny, do którego pan Koch skierował skargę wskazując na sprzeczność z prawem powyższego rozstrzygnięcia. Sąd wskazał wprost, że naruszenie praw osobistych jednego z małżonków nie stwarza automatycznie roszczenia po stronie drugiego z małżonków, gdyż są oni odrębnymi podmiotami prawa, a tego typu uprawnienia – jeśli w tym wypadku w ogóle można by mówić o prawie podmiotowym – nie są przenaszalne, ani nawet dziedziczne. Nie można w tym wypadku mówić także o naruszeniu osobistego prawa pana Kocha do życia rodzinnego i małżeńskiego, gdyż decyzja Urzędu nie miała wpływu na jego relacje z żoną. Mimo iż sąd uznał skargę pana Kocha za niedopuszczalną, odniósł się także w swoim orzeczeniu co do meritum i stwierdził, iż odmowa wyrażenia zgody na wydanie dla jego żony recepty na przedmiotowy środek celem popełnienia samobójstwa była legalna i nie naruszała art. 8 Konwencji.

Sąd administracyjny odwoławczy, do którego pan Koch złożył apelację, odrzucił ją, argumentując, iż z prawa do prywatności nie można wyinterpretować uprawnienia do zakończenia małżeństwa samobójstwem jednego z małżonków. Sąd uznał, że nawet gdyby takie prawo podmiotowe istniało, to miałoby ono charakter osobisty i nie wynikałoby z niego istnienie u drugiego małżonka prawa podmiotowego do ułatwienia takiego samobójstwa.

Także Federalny Sąd Konstytucyjny uznał skargę konstytucyjną pana Kocha za niedopuszczalną, wskazując, iż nie może się on powoływać na prawo zmarłej żony do ochrony jej godności. Uznał też, że pan Koch nie może reprezentować praw żony jako jej spadkobierca, gdyż w tym wypadku chodzi o prawa nieprzenaszalne.

Jak wspomniano historia państwa Koch przypomina stan faktyczny dwóch wcześniejszych spraw, które zawisły przed Trybunałem – sprawy Sanels Sanels i spawy Haas.
Pan Samparo (Hiszpan, którego sprawa była zarejestrowana w Trybunale Praw Człowieka pod nazwiskiem Sanels Sanels) podobnie jak B.K. w wyniku wypadku (komunikacyjnego) stał się czterokończynowo sparaliżowany. Przez wiele lat leżał w swoim pokoju zdany na opiekę najbliższej rodziny i przyjaciół. Nawet wystąpił do sądu hiszpańskiego o zezwolenie na wspomagane samobójstwo. Pomimo odmowy odebrał sobie życie przy wsparciu przyjaciół, wykorzystując w tym celu środki farmakologiczne. W dalszych procedurach sądowych (także przed Trybunałem w Strasburgu) reprezentowała jego interesy siostrzenica, Sanels Sanels, jednakże wszystkie instancje, łącznie z Trybunałem Praw Człowieka, uznały jej skargi za niedopuszczalne z braku osobistego pokrzywdzenia.

Z kolei historia wniosku do właściwego urzędu o zezwolenie na uzyskanie śmiertelnej dawki środka farmakologicznego jest zbliżona do doświadczeń pana Haasa, który zwrócił się z podobną prośbą do szwajcarskiego odpowiednika wyżej wymienionego niemieckiego urzędu. Co prawda w jego przypadku nie chodziło o zgodę na wystawienie recepty, ale o zgodę na sprzedaż w aptece śmiertelnej dawki leku bez recepty. Gdy urząd i kolejne instancje mu odmówiły, złożył skargę do Trybunału Praw Człowieka. Jednakże w orzeczeniu Haas v. Szwajcaria Trybunał jednoznacznie stwierdził, że państwa nie mają obowiązku ułatwiać samobójstw swoim obywatelom poprzez dostarczanie im środków farmakologicznych do ich popełnienia.

Pan Koch w skardze do Trybunału stawiał trzy zarzuty: 1. że odmowa udzielenia jego zmarłej żonie zgody na przepisanie jej śmiertelnej dawki leku naruszyła jej prawo do prywatności; 2. że powyższa odmowa naruszyła jego osobiste prawo do prywatności; 3. że odmowa sądów krajowych rozpatrzenia jego odwołań od tej decyzji naruszyła jego prawo do prywatności.

Jeśli chodzi o zarzut pierwszy, Trybunał podtrzymał swoje stanowisko wyrażone w orzeczeniu Sanels Sanels v. Hiszpania, zgodnie z którym brak jest uprawnienia do występowania przez spadkobierców z roszczeniem o naruszenie prawa do godnej śmierci osoby zmarłej, gdyż jest to uprawnienie, które nie może być przeniesione na osobę trzecią. Wobec powyższego skargę w tym zakresie (a tym samym i żądanie zadośćuczynienia za cierpienia żony) uznał za niedopuszczalną.

Jeśli chodzi o zarzut trzeci, skarżący argumentował, iż miał osobisty interes w zaskarżeniu decyzji Urzędu, który wynikał z jego pragnienia, by decyzja jego żony była respektowana. Wskazywał, że decyzja Urzędu uniemożliwiła, by jego żona popełniła samobójstwo w domu, w warunkach intymnych, ale zmusiła ich do podróży w tym celu do Szwajcarii, co stawiało także jego – ze względu na głębokie przywiązanie do żony – w okropnej sytuacji. Tym samym dowodził, iż odmowa Urzędu naruszała także jego prawa osobiste, a więc należało mu przyznać prawo do zaskarżenia tej decyzji.

Niespodziewanie i bez głębszego uzasadnienia prawniczego Trybunał uznał powyższe argumenty. Wskazał, iż długi staż małżeński (25 lat), zaangażowanie emocjonalne w związek i decyzję żony o odebraniu sobie życia, wyrażone pełną poświęcenia opieką nad nią oraz towarzyszeniem jej do Szwajcarii w celu popełnienia samobójstwa, a następnie wieloletnim dochodzeniem roszczenia przed kolejnymi sądami we własnym imieniu, dowodzą, iż pan Koch miał interes w treści przedmiotowej decyzji, a tym samym osobiste uprawnienie do jej zaskarżenia. Trybunał odniósł się też negatywnie do argumentu rządu niemieckiego, że przecież B.K. sama złożyła wniosek do Urzędu i zaskarżyła decyzję, mogła więc sama dalej prowadzić postępowanie, jednak świadomie i dobrowolnie wybrała śmierć. Trybunał podważając ten argument wskazał, iż postępowanie ostatecznie zakończyło się trzy lata i dziewięć miesięcy po śmierci B.K., a państwo nie może żądać od swojego obywatela, by odwlekał – tylko dla potrzeb procedury sądowej – decyzję o zakończeniu własnego pełnego cierpienia życia.

Jednocześnie Trybunał wskazał na odmienność przedmiotowej kwestii od zagadnienia rozstrzygniętego w orzeczeniu Sanels Sanels, gdyż nie chodzi tutaj o występowaniu w imieniu osoby zmarłej, ale o stwierdzenie naruszenia prawa podmiotowego osobiście przynależnego skarżącemu.

Wobec powyższych argumentów Trybunał uznał pana Kocha za pokrzywdzonego i przyjął jego skargę o naruszenie jego prawa do prywatności polegającego na odmowie przez Urząd dostarczenia jego żonie śmiertelnej dawki leku oraz odrzucenia jego środków odwoławczych od tej decyzji i braku rozpatrzenia meritum przedmiotowej sprawy.
Nie da się ukryć, że rozstrzygnięcie to jest zadziwiające z prawniczego punktu widzenia. Orzeczenia sądowe – także organów międzynarodowych – powinny jednoznacznie przestrzegać zasad proceduralnych związanych z definiowaniem strony albo uczestnika postępowania i oceną bezpośredniego pokrzywdzenia danym zdarzeniem. W przedmiotowej sprawie odnieść można wrażenie, że sąd obszedł te zasady. Odmowa przyjęcia skargi złożonej w imieniu żony, w pełni uzasadniona faktem, iż chodziło o prawa osobiste, które nie podlegają dziedziczeniu, została zneutralizowana dopuszczeniem skargi pana Kocha złożonej we własnym imieniu.

Pomijając bowiem nie podlegający dyskusji związek emocjonalny pana Kocha z żoną i jego głębokie cierpienia psychiczne związane z jej niepełnosprawnością, decyzją odebrania sobie życia, samym faktem samobójstwa i jego okolicznościami, nie zdarza się, by dla stwierdzenia interesu prawnego niezbędnego dla uznania za stronę w postępowaniu sądowym, także administracyjnym, wystarczające było wskazanie na istnienie interesu faktycznego, polegającego na więzi emocjonalnej ze stroną danego postępowania. Trybunał zastosował tutaj zatrważająco szeroką interpretację prawa do prywatności, poprzez uznanie za prawo podmiotowe, by „osoba najbliższa nie cierpiała”. Nadanie osobom najbliższym uprawnienia do zaskarżania decyzji wydanych wobec ich bliskich w kwestiach tak osobistych jak wspomagane samobójstwo, jest bardzo niebezpieczne i może prowadzić do nadużyć. Jeśli bowiem Trybunał przyznał, że pan Koch mógł samodzielnie zaskarżyć decyzję o odmowie wyrażenia zgody na przepisanie jego żonie środków farmakologicznych w śmiertelnej dawce, ponieważ był z nią związany i cierpiał, że nie mogła umrzeć we własnym domu, to równie uzasadnione byłoby przyznanie mu uprawnienia do zaskarżenia decyzji odwrotnej – bo cierpiałby z powodu zbyt wczesnej śmierci własnej żony, na co urząd – w jego mniemaniu – nielegalnie się zgodził. Przytoczyć tutaj należy słuszne stanowisko rządu niemieckiego, że B.K. sama złożyła odwołanie od decyzji, ale również sama podjęła decyzję, by sprawy nie kontynuować, ale po niecałym miesiącu popełniła samobójstwo. Urząd wydał ponowną decyzję dwa tygodnie później, nie można więc zgodzić się z zastrzeżeniem Trybunału, że żądanie, by B.K. sama dalej występowała w procedurze, byłoby zmuszaniem jej do kontynowania pełnego cierpienia życia. Fakt, że postępowanie trwało faktycznie kilka lat, nie oznacza, że ta sama sytuacja miałaby miejsce, gdyby B.K. żyła. Doświadczenie wskazuje bowiem, że w sytuacjach końca życia sądy (także sam Trybunał choćby w sprawie Pretty) potrafią orzekać szybko.

Reasumując, stwierdzić jednoznacznie należy, iż sam fakt pozostawania w więzi emocjonalnej, nawet głębokiej, z innymi osobami nie może powodować, że naszym prawem podmiotowym staje się przestrzeganie praw podmiotowych naszych najbliższych. Nawet w sytuacji, gdy podstawą roszczenia jest śmierć osoby najbliższej, występowanie przed sądem (w tym także Trybunałem w Strasburgu) przez osoby z rodziny wynika z faktu wejścia przez nie w uprawnienia reprezentowania zmarłego w zakresie naruszonego wobec niego prawa do ochrony jego życia, a nie naruszenie ich osobistego prawa do życia prywatnego poprzez spowodowanie cierpienia wynikającego ze śmierci osoby kochanej. Należy tutaj zgodzić się ze stanowiskiem sądu niemieckiego, iż sam fakt pozostawania nawet w długotrwałym związku małżeńskim nie powoduje wspólności praw osobistych, na wzór wspólności majątkowej, ale obydwie osoby pozostają odrębnymi podmiotami prawnymi. Pan Koch z pewnością zasługuje na współczucie z powodu tragedii, która stała się doświadczeniem jego żony, a więc pośrednio i jego, ale za współczuciem nie może automatycznie iść przyznanie formalnego uprawnienia do dochodzenia jakichkolwiek roszczeń.

Równie zadziwiające, co uznanie dopuszczalności samej skargi, jest rozstrzygnięcie do meritum. Trybunał bowiem nie odniósł się do zarzutu drugiego, a więc nie ocenił, czy odmowa przez Urząd udzielenia zgody na wystawienie żądanej recepty dla B.K. stanowiła w ogóle naruszenie prawa do prywatności, a tym bardziej – prawa do prywatności skarżącego. Mimo iż orzeczenie o braku takiego naruszenia narzucało się samo przez się w świetle sprawy Haas, Trybunał nie zajął w ogóle stanowiska co do zagadnień związanych z materialnym aspektem prawa do prywatności w przedmiotowej sprawie. Wskazując na subsydiarny charakter własnych orzeczeń, duży margines swobody w niniejszych kwestiach oraz powszechnie obowiązującące przepisy narodowe wśród krajów Rady Europy zakazujące pomocnictwa do samobójstwa (które w formie dostarczenia śmiertelnej dawki leku jest dopuszczalne tylko w czterech państwach europejskich), stwierdził, iż przedmiotowe kwestie winien rozstrzygnąć sąd krajowy. Stwierdzając mimo to naruszenie art. 8 Konwnencji Trybunał poprzestał na ustosunkowaniu się do aspektu proceduralnego prawa do prywatności. Wskazał, że pomijając rozważania sądu administracyjnego I instancji odnośnie do legalności decyzji Urzędu, żaden z pozostałych sądów nie odniósł się w swoim orzeczeniu do meritum sprawy. Z tego powodu Trybunał uznał naruszenie prawa do prywatności pana Kocha poprzez odmowę merytorycznego rozpatrzenia jego odwołań. Jednocześnie uznał za zbędne analizowanie sprawy pod kątem art. 6 i 13 Konwencji.

Czytając przedmiotowy wyrok trudno oprzeć się wrażeniu, iż skład orzekający kierował się właśnie wspomnianym wcześniej współczuciem – by dać znękanemu mężczyźnie choć cząstkę poczucia, iż został wysłuchany w swoim cierpieniu. Wrażenie to pogłębia także fakt, że Trybunał zasądził na rzecz pana Kocha 2.500 euro tytułem zadośćuczynienia za jego cierpienia. Wydaje się nielogicznym uznanie, że chodzi o cierpienia wynikające z tego, że sądy odrzucały jego pozwy. Przyjąć więc należy, iż mamy do czynienia z zadośćuczynieniem za cierpienie, którego skarżący doświadczył z powodu negatywnej decyzji Urzędu i wynikającego z niego cierpienia żony związanego z dłuższym niż pragnęła życiem Jednakże w takim wypadku przyznanie mu tego zadośćuczynienia jest niekompatybilne z brakiem stwierdzenia, że treść owej decyzji naruszyła (jej i) jego prawo do prywatności.

Na koniec należy sobie postawić pytanie, jak ów wyrok wpłynie na sytuację pana Kocha i innych osób, które chcą wywalczyć legalizację prawa do wspomaganego samobójstwa. Odpowiedź na to pytanie leży w rękach sądów niemieckich, które wobec treści przedmiotowego wyroku powinny wznowić postępowanie przyjąć odwołanie pana Kocha i je merytorycznie rozpatrzyć. Jednakże wątpliwe jest, czy je rozpatrzą po jego myśli. Trybunał nawet w najmniejszym stopniu ich do tego nie zobligował, ani nawet choćby między wierszami nie zasugerował takiego rozwiązania. Mając w pamięci przesłania wszystkich poprzednich orzeczeń dotyczących decyzji końca życia człowieka, trudno było nawet tego oczekiwać.

Dr Małgorzata Szeroczyńska

Pliki do pobrania:
Dodaj komentarz

autor:



Dodano: 2012-07-30 12:41:19