Orzeczenie: Johan Deckmyn i Vrijheidsfonds VZW / Helena Vandersteen i in.

Wydano: 2014-09-03
Sygnatura: C‑201/13
Wydał: Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu
Rodzaj orzeczenia: Prawo własności
Rodzaj prawa: polskie

Komentarz autorstwa s. Wilka do wyroku TSUE w sprawie Johan Deckmyn i Vrijheidsfonds VZW / Helena Vandersteen i in. Wyrok dotyczy oceny dzieła o charakterze karykatury i styku kilku wartości - swobody wypowiedzi, prawa własności oraz niedyskryminacji.

Johan Deckmyn i Vrijheidsfonds VZW / Helena Vandersteen i in.

 „Jeżeli parodia niesie dyskryminacyjny przekaz, podmiot praw do parodiowanego utworu może żądać, aby utwór nie był kojarzony z takim przekazem”. Tymi oto słowami Rzecznik Generalny Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej Pedro Cruz Villalon rozpoczyna swój komunikat prasowy wydany w wyżej wymienionej sprawie po publikacji wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Ów sprawa ma charakter doniosły, ponieważ dotyka zarówno kwestii praw podstawowych odnoszących się do szeroko rozumianego prawa do wolności ekspresji własnych przekonań, z drugiej zaś strony porusza wysoce istotny we współczesnym społeczeństwie informacyjnym temat ochrony własności intelektualnej, w szczególności dla potrzeb tego przypadku – artystycznej.
 Sprawa trafiła przed Trybunał za sprawą pytania prejudycjalnego, które skierował do niego sąd belgijski, przed którym sprawa zawisła. Trybunał jest właściwy do rozpoznawania tego typu kwestii ze względu na kompetencje powierzone mu przez Traktaty wspólnotowe na mocy, których ma on za zadanie rozstrzyganie spornych i niejasnych kwestii prawnych związanych ze stosowaniem prawa unijnego w konkretnych przypadkach przez krajowe sądy i organy administracyjne.

 W rozpatrywanej sprawie sąd krajowy natrafił na niecodzienny w polskich realiach stan faktyczny. J. Deckmyn, członek Vlaams Belang (flamandzkiej partii politycznej), rozpowszechniał podczas przyjęcia noworocznego zorganizowanego przez władze miasta Gandawa, kalendarze okolicznościowe. Ich przednia strona ilustrowała sytuację, która w sposób zauważalny przypominała analogiczną do niej, okładkę komiksu „Suske en Wiske”, wykonanego w 1961 r. przez Willy Vandersteena i zatytułowanego w języku francuskim „La tombe hindoue” („De Wilde Weldoener” w oryginale, co można dosłownie przetłumaczyć jako „Dziki dobroczyńca”). Oryginalny rysunek przedstawiał jednego z głównych bohaterów albumu, ubranego w biały strój i otoczonego postaciami próbującymi zbierać rzucane przez niego monety. Na rysunku ilustrującym kalendarze J. Deckmyna postać ta została zastąpiona przez burmistrza Gandawy owiniętego belgijską flagą, a osoby zbierające monety przez postacie o ciemnym typie karnacji, noszące nakrycia głów w postaci burki, które miały sugerować potencjalnemu odbiorcy takiego kalendarza ich określone pochodzenie etniczne.
 Spadkobiercy W. Vandersteena oraz inne podmioty praw do tej serii komiksów wytoczyli powództwo przeciwko J. Deckmynowi i Vrijheidsfonds (organizacji finansującej Vlaams Belang), ponieważ uznali, że tego typu odwzorowanie pracy ich spadkodawcy jest naruszeniem praw autorskich, które w tej sytuacji im przysługują. W sporze zaistniałym przed sądem krajowym

 J. Deckmyn i Vrijheidsfonds podnosząc zarzut wskazali, iż rysunek na kalendarzu, który jest przedmiotem sprawy, w istocie jest karykaturą polityczną, a w konsekwencji parodią. Według pozwanych tego typu utwory są wyjątkiem przewidzianym przez dyrektywę 2001/29/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 22 maja 2001. Na podstawie tego aktu prawnego państwa członkowskie mają możliwość tworzenia odstępstw od przepisów bezwzględnie chroniących prawa własności intelektualnej, z której też skorzystał belgijski ustawodawca. Spadkobiercy W. Vandersteena i inne podmioty praw odpierając taką argumentację wskazywali na oryginalność jako konstytutywną ich zdaniem cechę, którą powinna wykazywać parodia. Zarzucali drugiej stronie także dyskryminacyjny charakter przekazu, który za sobą niósł sporny rysunek. Sąd apelacyjny w Brukseli wniósł w tej sprawie pytanie prawne do Trybunału Sprawiedliwości, aby ten wypowiedział się po pierwsze, czy definicja parodii powinna być rozpatrywana jako autonomiczna w kontekście prawa europejskiego, a jeśli tak, aby sprecyzował przesłanki, jakie musi spełniać utwór, by można było go objąć taką definicją.

 Trybunał w wydanym wyroku zaznaczył, iż parodia jako typ utworu powinien być rozpatrywany na podstawie jego zwyczajowo przyjętych definicji, odwołując się przy tym do potocznego rozumienia tego typu gatunku artystycznego, a także uwzględniając kontekst w jakim została użyta, przy równoczesnym uwzględnieniu celów dyrektywy. Na tej podstawie Trybunał podkreślił, że w języku potocznym cechy wyróżniające parodii to, po pierwsze nawiązanie do istniejącego już utworu, jednocześnie wykazujące w porównaniu z nim zauważalne i możliwe do wychwycenia przez potencjalnego odbiorcę różnice, a po drugie, jej humorystyczna lub żartobliwa forma.

Z drugiej strony parodia nie musi cechować się własnym oryginalnym charakterem, rozumianym inaczej aniżeli prezentowanie własnych możliwych do wychwycenia różnic w porównaniu z parodiowanym pierwowzorem. Co więcej, nie jest konieczne, aby mogła zostać przypisana osobie innej niż autor oryginalnego utworu, ani aby dotyczyła utworu oryginalnego lub wskazywała źródło parodiowanego utworu. Trybunał wydaje się sugerować, iż  na „etapie rozpoznawczym” – wychwyceniu kto w rzeczywistości jest autorem zaprezentowanych treści, zdaniem TSUE w tym wypadku piłeczka leży już po stronie potencjalnego odbiorcy prezentowanych w niej treści, co z punktu widzenia dotychczasowego sposobu patrzenia na problem praw autorskich w krajowych porządkach prawnych wydaje się być nieco kontrowersyjną tezą.

 Po drugie, Trybunał zaznaczył, że zastosowanie wyjątku przewidzianego dla parodii, przez wspomnianą dyrektywę powinno utrzymywać odpowiednią proporcję między prawami autora i innych podmiotów praw – jak mamy do czynienia w tej sprawie, z drugiej zaś – wolnością swobodnej wypowiedzi podmiotu, który zamierza skorzystać z takiego wyjątku. W tym kontekście Trybunał stwierdził, że jeżeli parodia niesie za sobą dyskryminacyjny przekaz (np. poprzez zastąpienie pierwotnych postaci osobami o ciemnej karnacji ubranymi w burki), podmioty praw do parodiowanego utworu mają prawo do tego, aby ich utwór nie był kojarzony z takim przekazem.


 Efekt końcowy tego orzeczenia jest taki, że to do belgijskiego sądu należy dokonanie oceny uwzględniającej wszystkie istotne okoliczności w przedmiotowej sprawie, czy powołanie się przez stronę pozwaną na wyjątek ustanowiony na potrzeby parodii jest słuszne i zachowuje równowagę między swobodą wypowiedzi, a prawami autorskimi.

 W mojej opinii Trybunał podjął bardzo zachowawczą decyzję. Z jednej strony słusznie ze względu na jego ustrojowy charakter wskazał, iż jak w każdym przypadku, to w kompetencji sądu krajowego w zawisłej przed nim sprawie leży wyważenie interesów obu stron. Jednak TSUE jako organ, który ma zapewniać przestrzeganie prawa wspólnotowego, w tym pierwotnego, w którego skład wchodzą prawa podstawowe, powinien według mnie w pewnym stopniu wskazać, które z praw – wolność do swobodnej ekspresji – powiązana w tym wypadku również z jej dyskryminującym przekazem, czy prawa własności intelektualnej i artystycznej mają większe znaczenie. Odniósł się do tej kwestii jedynie pośrednio poprzez wskazanie, iż podmiot uprawniony na podstawie praw autorskich do parodiowanego utworu ma „słuszny interes” w tym, aby ten nie był kojarzony z parodią, która zawiera dyskryminacyjne treści. To stosunkowo lakoniczne sformułowanie wydaje się być nieco podobną konstrukcją myślową do tej zastosowanej podczas formułowania tzw. „prawa do bycia zapomnianym” zastosowanego w wyroku C-131/12 – ws. Google, który to przyniósł znaczące społeczne konsekwencje, jednak dziedzina, której dotyczył ma niewspółmiernie szerszy zakres. Jak będzie w tym przypadku? Jak prawo do odseparowania własnego utworu od jego parodii i karykatur wpłynie na prawo do wolności słowa? Czy stwierdzenie, że podmiot posiadający prawa autorskie do parodiowanego utworu ma w tym „słuszny interes” to już wskazanie na posiadanie uprawnienia? Tego niestety jeszcze nie wiemy.


Sebastian Wilk

 

Dodaj komentarz

autor:



Dodano: 2015-07-07 15:50:01