Wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie Vajnai jest znaczącym krokiem ku wypracowaniu klarownej linii orzeczniczej w kwestii wolności słowa. Podkreśla również złożoność zagadnienia przemówień politycznych w młodych demokracjach. Symbole reżymu totalitarnego wraz z innymi kontrowersyjnymi symbolami historycznymi wydają się być istotną częścią dyskursu politycznego.
Wprowadzenie: kontekst i dyskurs
W toczącym się w młodych demokracjach dyskursie politycznym z wykorzystaniem kontrowersyjnych symboli istotne są dwa elementy:
(i) tendencja do rekonstruowania dwudziestowiecznej historii poprzez symbole, co znajduje swoje odbicie w obecnym dyskursie, jak również
(ii) próba walki z politycznym ekstremizmem i językiem nienawiści za pomocą przepisów prawa.
Co się tyczy tego pierwszego – na Węgrzech, co nie powinno dziwić, pogodzenie się z historią i wypracowanie klarownej oceny dziedzictwa kulturowego i politycznego dwóch reżimów totalitarnych (dla uproszczenia nazwijmy je komunistycznym i nazistowskim) są kwestiami co najmniej problematycznymi.
Niecodzienność dyskursu symboli odnoszącego się do symboliki reżimów totalitarnych sprowadza się do tego, że o ile klasa polityczna jednomyślnie odcina się od ideologii nazistowskiej i neonazistowskiej, to jednak wszelkie próby prawnego wyrugowania z dyskusji retoryki charakterystycznej dla skrajnej prawicy nie przynosiły pożądanych efektów.
Wygolone głowy i nieco tylko zdeformowane swastyki nigdy nie zostaną zakazane. Dla przykładu, węgierska skrajna prawica i jej zwolennicy, tolerowani przez umiarkowane partie konserwatywne głównego nurtu, mają zwyczaj powiewania flagą Arpadów. Sztandar ów był symbolem królewskiej dynastii węgierskiej, która po wielu wiekach zapomnienia przejęta została przez ruch nazistowski krótko przed drugą wojną światową.
W przeciwieństwie do innych symboli z tego okresu flaga nie jest zakazana, a nawet wykorzystuje się ją przy oficjalnych okazjach – jej motyw widnieje na historycznym sztandarze Parlamentu i herbie Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Skoro więc nawet umiarkowani politycy nie widzą w niej symbolu ekstremistycznego ruchu, flaga Arpadów nadal funkcjonuje jako znak rozpoznawczy dla jednych, a przypomnienie doznanych krzywd dla innych.
Widać więc wyraźnie, że katalog symboli totalitarnej prawicy jest niepełny, bowiem istnieją sposoby na takie sformułowanie języka symbolicznego, który pozwala na obejście zakazów zawartych w Kodeksie Karnym.
Sytuacje komplikuje jeszcze fakt, iż symbolizm polityczny odwołujący się do ideologii komunistycznej jest postrzegany jako bardziej kontrowersyjny. To oraz różny stopień realnego zagrożenia, jakie stanowią dla demokracji konstytucyjnej oba te ruchy nie pozwalają na postawienie między nimi znaku równości. Trudno nie zgodzić się, że zarówno skrajne ruchy komunistyczne i faszystowskie powinny być zakazane, to jednak powiązane z nimi symbole nie zawsze niosą podobny ładunek agresji.
Inna charakterystyczną cechą przypadku węgierskiego jest to, że ze względu na specyfikę reżimu komunistycznego i jego względnie pokojowy, niemal organiczny rozkład, stworzenie zbiorczego pojęcia dyktatury totalitarnej prowadzi do relatywizacji totalitaryzmu nazistowskiego – w pułapkę tę wpaść potrafią nawet umiarkowani politycy.
Za przykład posłużyć tu może Dom Terroru, otwarte w 2002 roku muzeum upamiętniające ofiary politycznego terroru i tortur. Traf chciał, że w budynku tym znajdowała się siedziba zarówno komunistycznej tajnej policji, ale i kwatera główna Węgierskiej Narodowosocjalistycznej Partii Strzałokrzyżowców. Przed wejściem znajdują się dwa równej wielkości pomniki poświęcone ofiarom obu systemów, ale z trzydziestu kilku sal ekspozycyjnych tylko dwie mówią o zbrodniach nazistowskich, reszta zaś skupia się na zbrodniach komunistycznych[1].
W braku konsensusu lub choćby dojrzałej debaty publicznej na temat oceny historii najnowszej nie powinno dziwić, iż prawo, zwłaszcza karne, nie jest w stanie zaradzić złożonym problemom politycznym, kulturowym i intelektualnym, a zamiast tego staje się narzędziem politycznej rozgrywki.
Taki jest kulturowy i historyczny kontekst prawodawstwa karnego dotyczącego symboli totalitarnych. Temat ten powraca co jakiś czas, głównie za sprawą lewicowych rządów, które starały odpowiedzieć na rozwój ekstremistycznych ruchów prawicowych penalizacją języka nienawiści. Próby te były sukcesywnie hamowane przez Trybunał Konstytucyjny, a ostatnio także przez prezydenta László Sólyoma, byłego przewodniczącego Trybunału.
Trybunał pięciokrotnie[2] wyrokował w sprawie przepisów dotyczących języka nienawiści, za każdym razem obalając je. Tylko w 2008 r., roku sprawy Vajnai, dwukrotnie uniemożliwił uchwalenie podobnych przepisów. O kontrolę wstępną wniósł prezydent László Sólyom (forma prezydenckiego weta, którą można wykorzystać jako alternatywę dla zwrócenia ustawy parlamentowi).
Pierwszą z udaremnionych prób legislacyjnych była nowelizacja Kodeksu Cywilnego pozwalająca na wnieść pozew przeciw osobie, która w sposób obraźliwy mówiła o czyjejkolwiek szeroko pojętej przynależności etnicznej lub religijnej. Wcześniej powód musiał wykazać, iż słowa, które uznał za obraźliwe, dotyczyły bezpośrednio niego. Propozycja zmian przewidywała, że wystąpić na drogę sądową mogłaby nie tylko osoba pokrzywdzona, ale każdy członek mniejszości, grupa jako całość, jak również organizacje pozarządowe zajmujące się prawami człowieka[3].
Drugi projekt poprawek uznawał język nienawiści za przestępstwo zagrożone karą do dwóch lat pozbawienia wolności[4]. Trybunał uznał, że ograniczyłoby to znaczny sposób wolność słowa; zauważył także, iż chronić można wyłącznie godność jednostki, a nie grupy czy społeczności.
Stan faktyczny i prawny
Prawo to zostało uchwalone po demonstracji skrajnych organizacji prawicowych, która 23 października 1992 roku znacząco zakłóciła obchody święta narodowego. Największa rządząca ówcześnie partia, Węgierskie Forum Demokratyczne (MDF), uchwaliła ustawę penalizującą używanie totalitarnych symboli. By zapewnić równowagę zasięgiem tych regulacji objęto zarówno symbole kojarzące się z reżimem nazistowskim i komunistycznym, co było efektem toczącej się właśnie debaty o przeszłości kraju.
Nowe prawo zakazywało wykorzystywania (w miejscach publicznych, a także ich popularyzację i eksponowanie – wyjątek uczyniono dla oficjalnych symboli innych państw i celów edukacyjnych) swastyk, symboli SS, strzałokrzyża, sierpa i młota, jak również... pięcioramiennej czerwonej gwiazdy. Oficjalne uzasadnienie dotyczyło rozprzestrzeniania się ekstremizmów, zarówno z prawej, jak i lewej strony, wskazywano na przykłady węgierskie i niemiecki, jednak jako bezpośrednią przyczynę uchwalenia nowego prawa partia rządząca wskazała wspomnianą już demonstrację. Inicjatorzy tego projektu mówili z jednej strony o kruchości młodej demokracji, ale podnosili również, że wzmiankowane symbole nie mogły wywoływać strachu w ówczesnym kontekście społecznym twierdząc, że symbole te nie mogą już budzić nienawiści w stosunku do konkretnych mniejszości (...) przeciwnie – dzisiaj, całe szczęście, powodują raczej niechęć do tych, którzy je wykorzystują[5].
Przez cały czas trwania dyskusji powoływano się na wartości konstytucyjne i twierdzono, że już samo wykorzystanie totalitarnych symboli było sprzeczne z ich duchem. Sprawozdawcy obu stron nawiązywali w swoich wystąpieniach do faktu, że niektóre z takich symboli widniały nadal na herbie Austrii czy znakach nadal istniejących partii komunistycznych (np. we Włoszech). By zaradzić tym problemom do ustawy dodano zwrot z wyłączeniem oficjalnych insygniów państwowych. Parlament zmianę zatwierdził, a do rozdziału przestępstwa przeciw porządkowi publicznemu wprowadzono nowy przepis[6].
Rozważania na tle konstytucyjnym: członkowie Parlamentu częstokroć powoływali się na przełomową decyzję Trybunału Konstytucyjnego dotyczącą granic wolności słowa, uchwałę nr 30/1992[7], która przeniosła na grunt węgierski amerykański test widomego i teraźniejszego zagrożenia (clear and present danger test). Mówi on o tym, że penalizacja wyrażania niektórych opinii jest zgodna z normami konstytucyjnymi tylko, jeśli niosą one ze sobą bezpośrednią groźbę lub są nakierowane na wywołanie nienawiści do mniejszości. Jeśli powiązanie z porządkiem publicznym jest słabsze, teoretyczne lub domniemane wprowadzenie sankcji karnych byłoby niedopuszczalne.
Większość indywidualnych skarg do Trybunału Konstytucyjnego dotyczących penalizacji symboli totalitarnych żądała uznania za niekonstytucyjny generalnego zakazu używania czerwonej gwiazdy, a także sierpa i młota, jedna wszakże wnosiła o uchylenie całego przepisu, łącznie z zapisami dotyczącymi symboli nazistowskich. Trybunał rozpatrywał te sprawę na sesji w dniu 9 maja 2000 r. [8]
Trybunał zastosował w tym przypadku test konieczności i proporcjonalności, tzn. zbadał, czy penalizacja jest niezbędnym do osiągnięcia zamierzonego celu, a także czy zastosowany środek jest współmierny w stosunku do celu. Dodatkowo wykorzystano, choć tylko pobieżnie, test antydyskryminacyjny uznając, że należy wziąć pod uwagę zarówno symbole prawicowe i lewicowe. Zmieniając własne stanowisko Trybunał doszedł do wniosku, iż należy mieć baczenie na związek z zagrożeniem porządku publicznego. Odniósł się też do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka zauważając, iż ograniczenia muszą być niezbędne w demokratycznym społeczeństwie. Trybunał stwierdził, że zarówno on sam, jak i ETPCz uznają uwarunkowania historyczne za istotne.
W konkluzji uznano, że zakaz używania symboli zaprzeczających społeczeństwu obywatelskiemu służy ochronie społeczeństwa demokratycznego, a tym samym nie może być niekonstytucyjny.[9] Trybunał zauważył także, że inne, bardziej umiarkowane środki nie mogły zaradzić problemowi, zatem kryminalizacja spełniła wymogi środka o charakterze ultima ratio. [10]
Trybunał podniósł również, ze przedmiotowe przestępstwo dotyczy sytuacji wykraczających poza normalne wykorzystanie symboli, a ich użycie w miejscach publicznych, propagowanie lub eksponowanie jest samo w sobie bardziej niż niewłaściwe – zagrażają społeczeństwu demokratycznemu w całości lub jego znacznym częściom godząc w porządek publiczny. W ten sposób Trybunał powiązał domniemane zagrożenie, chęć szerzenia totalitaryzmu i antydemokratycznych idei z samym wykorzystaniem rzeczonych symboli w miejscach dostępnych dla szerokiej rzeszy ludzi.
Powyższa decyzja utrzymujący w mocy ustawę zawierała podobną linię argumentacji do tej, przyjętej przez ETPCz, kiedy to uznał, iż zakaz nie jest wymierzony w konkretne przekonania polityczne, ale służy ochronie godności całej demokratycznej społeczności politycznej, a tym samym wspomaga porządek publiczny. Publiczne eksponowanie symboli reżimów totalitarnych nie tylko obraża ich ofiary, ale także wszystkich wierzących w demokrację. W przeciwieństwie jednak to sądu strassbourskiego, Trybunał Konstytucyjny uznał, że specyficzne warunki historii najnowszej (niewielki odstęp czasu dzielący obie dyktatury) przemawiają za utrzymaniem przepisów.
Sędzia (a później przewodniczący) András Holló zgłosił zdanie odrębne, twierdząc, iż wyrok powinien wskazywać granice penalizacji, wskazując, iż osobę można pociągnąć do odpowiedzialności za instytucjonalne poparcie dla dyktatury, a nie wyłącznie na podstawie osobistych poglądów. Spowodowałoby to zawężenie sfery dyskrecjonalnej aparatu państwowego, tym samym wyznaczając konstytucyjne granice kryminalizacji.
Innego zdania był również sędzia István Kukorelli, który twierdzi, że przepis mający ulec zmianie nie wymaga, by zaistniało określone zagrożenie lub bezpośrednia groźba – w wypadku próby szerzenia nienawiści działanie takie jest już kryminalizowane przez Kodeks karny, nie ma więc potrzeby odnoszenia się do samych symboli. Sędzia Kukorelli przytacza również decyzję z roku 1992 i wskazuje, że samo wspominanie o porządku publicznym nie może być powodem do ograniczenia wolności słowa. Wolność jest jednym z najbardziej fundamentalnych praw człowieka i winna być chroniona niezależnie od swojej treści, zaś państwo winno zachować neutralność.
Nie oznacza to, że instytucje państwowe czy Konstytucja powinny być bezstronne w każdym wypadku (decyzja większości odwołuje się do wartości Konstytucyjnych udowadniając, że nie jest ona aksjologicznie neutralna), ale gdy dochodzi do nakładania ograniczeń na podstawowego prawa komunikacja, owa bezstronność staje się elementem nieodzownym. Badany przepis narusza tę zasadę, jako że skupia się na zawartości miast stawiać zewnętrzne ograniczenia. W myśl votum separatum dotychczasowe przepisy wystarczyły, by chronić demokrację przed bezpośrednimi zagrożeniami.
Nawiązując do uwarunkowań historycznych, które miałyby usprawiedliwić potrzebę wprowadzenia nowych ograniczeń, sędzia Kukorelli przytacza słowa Istvána Bibó, dwudziestowiecznego węgierskiego polityka centrowego i filozofa, o narodzie miłującym wolność. Kończy stwierdzeniem, iż doświadczenia obu totalitaryzmów węgierskich powinny umocnić tę miłość wolności – przede wszystkim wolności słowa.
Co się zaś tyczy interesującej nas sprawy Vajnai przeciwko Węgrom: W roku 2003 pan Atilla Vajnai, wiceprzewodniczący Partii Robotniczej, ugrupowania deklarującego się jako lewicowe, przemawiał na wiecu ku czci Karola Marksa, mając przy sobie na ubraniu pięcioramienną czerwoną gwiazdę. Patrol policji poprosił go, by usunął gwiazdę, jako że jest to przestępstwo. Vajnai przychylił się do prośby, co nie uchroniło go jednak przed sprawą karną i wyrokiem skazującym. Sąd zastosował wobec oskarżonego okres probacyjny i na tym poprzestał. Uznając, iż doszło do naruszenia art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, pan Vajnai skierował sprawę do ETPCz.
Wyrok Trybunału
Po pierwsze Trybunał[11] uznał, że istotne jest, czy rzeczywiście doszło do jawnego przejawu pogardy dla ofiar reżimu totalitarnego (skierowane przeciwko jakiemukolwiek prawu lub wolności tu zawartemu). Jako, że w przedmiotowej sprawie zastosowanie takich kryteriów wydawało się niemożliwe, rozpatrywanie zagadnienia w kontekście artykułu 17 było się niezasadne[12]. Co więcej, Trybunał uznał, iż dochodziło do sprzeczności z wcześniej wzmiankowanym zapisem Konwencji, a ograniczenia wynikały z mocy z prawa, a ich był zasadny. ETPCz zajął się następnie badaniem, czy ograniczenie te konieczne były w społeczeństwie demokratycznym (Art. 10.2), jak starała się to wykazać strona węgierska.
Trybunał rozważył również kwestię specyficznych uwarunkowań historycznych. Uznał, że rząd węgierski nie wykazał w dostateczny sposób istnienia zagrożenia dla tamtejszej demokracji, zwłaszcza, że od transformacji minęło niemal dwadzieścia lat. [13]
W wyroku podkreślono specjalny status, jakim cieszą się poglądy polityczne i wolność słowa polityków[14], coś co sprawia, iż ta sprawa[15] różni się od tych, które powoływał się rząd i Trybunał Konstytucyjny. Argumentacja ETPCz[16] rzuca wyzwanie uzasadnieniu decyzji TK w kwestii wyłączności domniemanego związku między czerwoną gwiazdą (często postrzeganej jako zdyskredytowana, zwłaszcza w krajach postkomunistycznych) a symbolami propagandą totalitarną.
ETPCz podniósł również, że czerwoną gwiazdę wykorzystał lider legalnie działającej partii lewicowej, na legalnie zorganizowanej demonstracji, a strona rządowa nie wskazała nawet, w jaki sposób stanowić to miało pośrednie lub bezpośrednie zagrożenie dla demokracji. Zatem przesłanka bezpośredniego zagrożenia dla demokracji nie zaistniała, co stanowić mogłoby podstawę do kryminalizacji zachowania Vajnai.
Nie trudno zauważyć zalety modelu postępowania przyjętego przez ETPCz, jako że zdołało ono wykazać w jakim sensie zakazanie pewnych symboli z powodu hipotetycznego zagrożenia[17] jest zbyt szerokie, by nie naruszać wolności zawartych w art. 10 Konwencji. Organy państwa nie zadały sobie nawet trudu, by rozróżnić użycie tych znaków z zamiarem grożenia, a ich nieszkodliwym wykorzystaniem.
Kluczowy argument brzmi: tylko wnikliwe badanie kontekstu, w jakim obraźliwe słowa zostały użyte pozwoli na rozgraniczenie języka, który szokuje i obraża – co chroni Artykuł 10 – a takim, który powinien być demokratycznym społeczeństwie tolerowany[18]. To właśnie wnikliwego badania zabrakło w czasie poprzedniego rozpatrywania sprawy.
ETPCz zastosował test, który unikał zgłębiania treści samego zachowania, koncentrując się na jednym aspekcie – czy konkretne użycie symbolu usprawiedliwia nacisk społeczny, którego efektem jest ograniczenie wolności słowa. Pozwala to na zachowanie bezstronności, biorąc jednoczesnej pod uwagę, że niektóre symbole mają szerszą konotację, podczas gdy inne bezpośrednio związane są z propagandą totalitarną.
Sformułowanie tego testu jest właściwą odpowiedzią na słowa tych, którzy widzą w tej decyzji przykład stosowania podwójnych standardów[19] i wyznacza kolejny kamień milowy w rozwoju sądowej oceny wolności słowa na Węgrzech, jak i w Europie.
Zsolt Körtvélyesi, Doktorant na Uniwersytecie Szeged, Węgry
Andras L. Pap, Instytut Nauk Prawnych, Węgierska Akademia Nauk, Profesor prawa, Uniwersytet Kodolanyi, Węgry
Tłumaczenie: Wojciech Deptuła
--------------------------------------------------------------------------------
[1] Historie Postkomunistyczne w Budapeszcie: Kult Wielkiego Człowieka wiosną 2007 r. Kontury Praworządności w Europie Środkowej w: Nowe Podejście do Studiów 24-25 Maja 2002, Centrum Studiów Europejskich, St. Anthony's College, Oksford
[2] Decyzje 30/1992, 12/1999, 18/2004, 95/2008, 96/2008
[3] Prezydent Republiki (a wcześniej Przewodniczący Trybunału Konstytucyjnego) uznał, iż możliwość kilkudziesięciu procesów cywilnych dotyczących jednej wypowiedzi wpłynęłaby na wolność słowa w sposób większy niż sankcje karne, co TK uznał za niedopuszczalne. Prezydent był również zdania, iż samo pojęcie mniejszości jest zbyt nieostre. Co więcej, jak podnosił prezydent, przyznanie legitymacji procesowej w takich sprawach organizacją pozarządowym ograniczało prawo obywateli do samostanowienia.
[4] Zgodnie z prawem, “(1) Osoba, która publicznie używa lub propaguje zwroty lub wyrażenia, które powiązane z narodem węgierskim lub konkretną grupą społeczną, narodową, etniczną, rasową albo religijną, może naruszyć cześć lub godność członków takiej grupy naraża się na karę do dwóch lat pozbawienia wolności. (2) Osoba publicznie demonstrująca gest, zwłaszcza jeśli nawiązuje do autorytarnego reżimu lub ideoligii, który może naruszyć cześć lub godność członków narodu węgierskiego lub pewnych grup społecznych, narodowych, etnicznych, rasowych albo religijnych podlega karze jak w paragrafie (1).
[5] Przemowa członka parlamentu Imre Kónya, MDF, 14 kwietnia 1993, sesja nr 286, wystąpienie nr 118.
[6] Ustawa nr 45 z 1993 r. zmieniająca ustawę nr 4 z 1978 r Kodeks karny Republiki Węgier
[7] '30/1992. (V. 26.) AB hat.': uchwała nr 30/1992 z 26 maja 1992 r. Trybunał Konstytucyjny Węgier
[8] '14/2000. (V. 12.) AB hat.': uchwała nr 14/2000 z 12 maja 2000 r . Trybunał Konstytucyjny Węgier
[9] Sekcja IV. 4., 14/2000. (V. 12.) AB hat.
[10] Sekcja IV. 5., 14/2000. (V. 12.) AB hat.
[11] Sprawa Vajnai p. Węgry, wyrok z 8 lipca 2008 r. nr 33629/06, ETPCz.
[12] W przeciwieństiwe do sprawy Garaudy p. Francja (decyzja o niedopuszczalności z 24 czerwca 2003r., nr 65831/01, ETPCz) lub Lehideux i Isorni p. Francja (wyrok z 23 września 1998 r.)
[13] Vajnai p. Węgry, ETPCz, 49.
[14] Vajnai p. Węgry, ETPCz, 51.
[15] Sprawa Rekvényi p. Węgry, uchwała z 20 maja 1999r., nr 25390/94, ETPCz. Uznano w niej, że przepis zakazujący policjantom członkostwa w partiach politycznych zgodny jest z Konwencją., odnosząc się również do doświadczeń historycznych, zwłaszcza przejścia do demokracji i wpływu jedynej partii na organy administracji.
[16] Vajnai p. Węgry, ETPCz, 52.
[17] Vajnai p. Węgry, ETPCz, 55.
[18] Vajnai p. Węgry, ETPCz, 53.
[19] Choć Trybunał słusznie zauważył, że brak jest logicznego związku między użyciem niektórych symboli, a zagrożeniem, które usprawiedliwiałoby nacisk społeczny, wskazał na inne wadliwe połączenie między zabezpieczeniem, a zasadnością obaw ofiar: Biorąc pod uwagę dobrze znaną pomoc prawną, moralną i materialną, jaką Republika Węgier zapewniła ofiarom komunizmu, takie emocje nie mogą być postrzegana jako racjonalne obawy. Vajnai p. Węgry, ETPCz, 57
TreĂĹÄĹ:
Ale bełkot! Flaga Arpadów jest takim symbolem nazizmu jak k ...